1

Rudzcy samorządowcy apelują do rządu

Rudzcy radni, na wniosek prezydent Grażyny Dziedzic, wystosowali dziś apel do Rządu w sprawie sytuacji budżetowej Rudy Śląskiej.

Samorządowcy domagają się w nim zapewnienia rekompensaty utraconych dochodów z tytułu zmian w podatkach, a także dostosowania wysokości subwencji oświatowej do rzeczywistych kosztów, jakie miasto ponosi na edukację szkolną i przedszkolną. Chcą też, by rząd pokrywał w 100% wydatki, które obciążają budżet w związku realizacją tzw. zadań zleconych.

W tej sprawie radni nie byli jednak jednomyślni. 8 z nich wstrzymało się od głosu, a jedna osoba była przeciw. Większość z nich to członkowie klubu PiS.

„Nasze położenie staje się wręcz dramatyczne. Dziś, z powodu zmian ustawowych, a także niedoszacowania wysokości subwencji oraz braku rekompensaty pełnych kosztów ponoszonych na realizację zadań zleconych, stoimy w obliczu poważnego – niezawinionego przez samorząd – kryzysu finansowego” – czytamy w apelu wystosowanym do Premiera i Rządu RP.

Jako źródło problemów finansowych władze miasta wskazują zmiany w przepisach prawa. Tylko z powodu zmian w systemie podatkowym Rudę Śląską pozbawiono w 2020 r. dochodów na poziomie 27 mln zł.

– Nie zgadzamy się z tezą, że w ostatnich latach samorządy bogaciły się na wzroście wpływów z podatku PIT. Dynamika wzrostu dochodów z tego podatku jest dla naszego miasta mniejsza niż dynamika wzrostu wydatków – podkreśla wiceprezydent Krzysztof Mejer.

Okazuje się, że w latach 2014 – 2019 dla Rudy Śląskiej wzrost dochodów z PIT to kwota rzędu 63,86 mln zł, a wzrost samych wydatków na wynagrodzenia dla pracowników samorządowych to 71,39 mln zł, w tym 52,67 mln zł na wynagrodzenia w oświacie.

To właśnie zmiany w oświacie są kolejnym powodem pogarszającej się sytuacji finansowej miasta. Pomiędzy 2015 a 2019 r. wydatki miasta na oświatę wzrosły o ponad 46,5 mln zł, przy czym w tym czasie subwencja oświatowa wzrosła jedynie o 21,6 mln zł. Z powodu zbyt małych środków przekazywanych Rudzie Śląskiej przez Rząd do każdej złotówki otrzymanej z subwencji i dotacji oświatowej miasto w tym roku musi ze swojego budżetu dokładać 0,80 zł, czyli w sumie ponad 114 mln zł.

„Otrzymywane z Budżetu Państwa środki pokrywają jedynie 65% wydatków miasta na wynagrodzenia w oświacie. Do samych tylko wynagrodzeń nauczycieli w tym roku z budżetu miasta dopłacone zostanie rekordowe 23,2 mln zł, rok temu była to kwota 14,3 mln zł, a jeszcze w 2016 r. 5,1 mln zł” – wyliczyli w apelu samorządowcy.

Kolejnym czynnikiem, który ciągnie miejskie finanse w dół, jest przekazywanie niewystarczających środków w ramach dotacji na zadania zlecone. – Chodzi tu o działalność Biura Geodety Miasta, USC, Wydziału Spraw Obywatelskich, a także część zadań realizowanych przez MOPS. W ubiegłym roku do tych zadań musieliśmy dopłacić blisko 5,3 mln zł, a w tym roku – tylko do końca września – z budżetu miasta na ten cel wyłożonych zostało już prawie 4,9 mln zł – wskazuje skarbnik miasta Ewa Guziel. Stąd też w apelu, który do rządu skierowały władze Rudy Śląskiej oczekują one skorygowania sposobu kalkulowania środków na dotacje celowe na zadania zlecone.

„Wierzymy, że nasz apel spotka się z szybką i zdecydowaną reakcją Rządu, w którego skład wchodzi wiele osób wywodzących się ze środowisk samorządowych. Wspólnymi siłami musimy zrobić wszystko, by nie zaprzepaścić dobrych efektów 30-letniego wysiłku naszego społeczeństwa w dążeniu do tego, by lokalny samorząd był silną i sprawną jednostką, stanowiącą fundament demokratycznego państwa. Bez dbałości o kondycję JST mówienie o dążeniu do zwiększania udziału obywateli w życiu publicznym oraz budowaniu społeczeństwa demokratycznego i obywatelskiego pozostanie tylko nic nieznaczącym sloganem” – zakończyli apel przedstawiciele rudzkiego samorządu.

Jednym rozwiązaniem trudnej sytuacji samorządu jest zwiększenie dochodów. Dlatego podczas dzisiejszej sesji po raz drugi w okresie dwóch tygodni Rada Miasta głosowała w sprawie uchwał, które zapewniłyby miastu zwiększone wpływy do budżetu. Ponownie nie uzyskały one jednak wymaganej większości.

– Po raz kolejny rudzcy radni z klubów PiS i Koalicji Obywatelskiej nie zgodzili się na podniesienie podatków od nieruchomości oraz opłaty śmieciowej. W tej sytuacji zabraknie nam pieniędzy na zadania obowiązkowe. Czekają nas drastyczne cięcia. Niestety apel o rozsądek pozostał wołaniem na puszczy. Rozumiem, że podwyżki to nic przyjemnego. Rozumiem, że nikt nie chce być autorem złych wieści. Ale takie działanie uważam za skrajnie nieodpowiedzialne. A najbardziej zdumiewa mnie brak dyskusji o tak istotnych dla samorządu sprawach – skomentował dzisiejszą sesję wiceprezydent Krzysztof Mejer.




Rudzki szpital „na tapecie” radnych

Od 1 grudnia br. po trzymiesięcznej przerwie wznowi działalność Oddział Neurologii w szpitalu w Rudzie Śląskiej. – Mamy już skompletowany zespół lekarzy, z którymi podpisaliśmy stosowne umowy – podkreśla prezydent Grażyna Dziedzic. Trwające obecnie zawieszenie pracy oddziału spowodowane jest grupowym odejściem neurologów. Co ciekawe, to właśnie ci lekarze z powodu deficytu kadr figurują na liście 10 najbardziej „rozchwytywanych” specjalizacji w Polsce. Ta sprawa była jednym z tematów poruszanych podczas nadzwyczajnej sesji Rady Miasta, która w całości była poświęcona sytuacji rudzkiej lecznicy.

Po kilkugodzinnej dyskusji, maratonie pytań i zarzutów, a także wysłuchaniu wyjaśnień ze strony prezes spółki, dr Katarzyny Adamek, radni podjęli uchwałę dotyczącą sytuacji kadrowej w Szpitalu Miejskim w Rudzie Śląskiej. W jej treści Rada Miasta wyraziła protest przeciwko perspektywie dalszego zamykania kolejnych oddziałów, a także zobowiązała prezydenta miasta do pilnego podjęcia radykalnych działań zmierzających do przywrócenia dobrej atmosfery i warunków pracy.

Argumentując swoje niezadowolenie część radnych powoływała się na opinie niektórych obecnych i byłych pracowników lecznicy, a także na informacje ze spotkania z częścią związkowców, którzy mieli uskarżać się na złe warunki pracy, zbytnie obciążenie obowiązkami oraz trudne relacje z zarządem. Głos w tej sprawie zabrał obecny na sesji dr Tomasz Underman, przewodniczący Związku Zawodowego Lekarzy.

– Nie było mnie na tym spotkaniu (…). Wielu radnych wie, że potrafię być bardzo krytyczny. (…) Związek Zawodowy Lekarzy często spiera się z Panią Prezes. To nie jest tak, że wszystko przebiega „gładko”, natomiast jak na razie nie musieliśmy wynosić naszych problemów poza szpital, jakoś z wszystkim udaje się dogadać. Mówię o swoim „podwórku”. (…) Pracuje się oczywiście ciężko, jest to problem ogólnopolski. (…) W Polsce jest bardzo wielki problem z lekarzami – bardzo „kuleje” interna, psychiatria, psychiatria dzieci. Możemy mieć olbrzymi problem niedługo i tutaj zarządy, dyrektorzy nic nie poradzą. To jest wolny zawód. Większość kolegów, którzy wybrali drogę wypowiedzeń na internie czy na neurologii w rozmowie ze mną mówiła, że wybrała ją z jednego powodu – nie dali rady presji ludzi, skargom – zaznaczył.

– Obecna sytuacja w placówce nie jest winą ani prezydenta, ani dyrekcji, tylko „chorego” i niewydolnego systemu opieki zdrowotnej, a także zbyt małej liczby specjalistów na rynku, którzy są przeciążeni pracą. Znamienne, że to właśnie tę motywację wskazał w piśmie do zarządu ustępujący ordynator Oddziału Neurologii – podkreśla prezydent Dziedzic.

Fragment tej korespondencji został odczytany podczas sesji: „(…) od kilku lat, wskutek zmieniających się przepisów, zwiększenia wymogów, zwiększenia zagrożeń prawnych, rozwinięcia biurokracji, praca na Oddziale (a w szczególności na dyżurach lekarskich) stawała się coraz bardziej nerwowa, trudna i niebezpieczna, szczególnie dla lekarzy. Kontaktując się wielokrotnie z kolegami lekarzami z całego kraju odniosłem wrażenie, że w innych miejscach sytuacja jest analogiczna. Wszyscy narzekali na braki kadrowe, trudności z ułożeniem grafiku, wskutek czego zamykano kolejne oddziały” – napisał były już ordynator.

Cały szkopuł tkwi w tym, że w całym kraju brakuje lekarzy, a neurolodzy znajdują się na liście 10 specjalizacji lekarskich najtrudniejszych do pozyskania – zauważa wiceprezydent Krzysztof Mejer. Na problem ten zwracało już uwagę Polskie Towarzystwo Neurologiczne, które w marcu tego roku w liście do Ministra Zdrowia Łukasza Szumowskiego wyraziło zaniepokojenie nasilającym się kryzysem kadrowym w tej specjalności. „W obecnej chwili kryzys ten dotyczy najbardziej personelu szpitalnych oddziałów neurologii i oddziałów udarowych” – tłumaczyło PTN.

Na ogólny niedobór kadry medycznej zwracał z kolei na początku czerwca cytowany przez portal RynekZdrowia.pl prof. dr hab. med. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej, który podkreślał, że jesteśmy na szarym końcu Europy w liczbie lekarzy na tysiąc mieszkańców, a w całym kraju brakuje ich co najmniej 20 tysięcy.

Na inny wątek zwrócił natomiast uwagę dr Józef Kurek, dziś honorowy prezes Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego, który stwierdził, że szpitale powiatowe mają coraz większe kłopoty kadrowe już nie tylko z powodu odchodzenia lekarzy do większych ośrodków czy szpitali klinicznych, ale przede wszystkim dlatego, że „podkradają” ich placówki podstawowej opieki zdrowotnej.

– POZ jest zdecydowanie lepiej dofinansowany od szpitali i w związku z tym stał się atrakcyjnym miejscem pracy dla wielu lekarzy. Istotne są też warunki zatrudnienia – w POZ pracuje się 5 dni w tygodniu za niekiedy dwu-, a nawet trzykrotnie większe pieniądze niż te proponowane lekarzom w szpitalach – wyjaśnił w wypowiedzi dla wspomnianego portalu.

Pomimo ciągłych wyzwań nasz szpital osiąga niezłe wyniki finansowe – uważa Mejer. – Za 2018 rok wskaźnik straty spółki, czyli to, jaki procent przychodów netto stanowił strata netto, wynosi -9. Choć jesteśmy „na minusie”, to trzeba pamiętać, że „ze świecą” szukać w pełni rentownego szpitala powiatowego, a na tle innych lecznic wypadamy całkiem dobrze – dodaje. Dla porównania wskaźnik straty w Piekarskim Centrum Medycznym wynosi -75,3, Sosnowieckim Szpitalu Miejskim -29,8, Szpitalu Miejskim w Siemianowicach Śląskich -17,2, Szpitalu w Pyskowicach -15,8, Szpitalu Miejskim w Zabrzu -12,4, a w Zespole Opieki Zdrowotnej w Świętochłowicach -9,7.

– Od zawsze mówi się, że nakłady na służbę zdrowia są zbyt niskie i ciągle brakuje pieniędzy. To fakt. Ale robimy wszystko, by nasz szpital cały czas się rozwijał. Osobom, które już dawno nie były w placówce w Goduli czy Bielszowicach, trudno poznać te miejsca. To zasługa ciągle prowadzonych tam inwestycji, które w latach 2017-2019 pochłonęły ponad 20 mln zł, z czego 9,6 mln zł pochodzi z dokapitalizowania spółki przez miasto, 5,8 mln zł z dofinansowań unijnych i Ministerstwa Zdrowia, a 4,7 mln zł ze środków szpitala – wylicza prezydent Dziedzic.

Wśród najważniejszych zrealizowanych ostatnim okresie inwestycji wymienić należy: termomodernizację budynku A i B w Bielszowicach (3,2 mln zł), remont Oddziału Neurologii (2,1 mln zł), remont laboratorium (1,8 mln zł), remont Oddziału Kardiologicznego (650 tys. zł), remont Oddziału Psychiatrii z wyposażeniem (450 tys. zł), budowę instalacji fotowoltaicznej w Bielszowicach i Goduli (360 tys. zł), powstanie Oddziału Opieki Długoterminowej oraz Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Bielszowicach (300 tys. zł), remont apteki (300 tys. zł), remont składnicy akt (150 tys. zł), adaptację Oddziału Rehabilitacji Dziennej (50 tys. zł), a także budowę zapasowych zbiorników wody użytkowej w Bielszowicach (221 tys. zł), uruchomienie systemu parkingowego (109 tys. zł) i renowację ogrodu przyszpitalnego (10 tys. zł). Poza tym za 5 mln zł zakupiono sprzęt dla szpitala, m.in. lampy operacyjne, bronchofiberoskop, 3 aparaty do znieczulenia, kardiomonitory, diatermię do zabiegów ortopedycznych, UPS dla bloków operacyjnych, USG, sterylizator, inkubatory, respiratory dla noworodków, zestaw do hipotermii, aparatury dla oddziałów pediatrii, okulistyki, laryngologii. Z kolei obecnie realizowany jest remont Izby Przyjęć, którego koszt szacowany jest na kwotę 2,3 mln zł.

Rudzki szpital cały czas poszerza też swoją ofertę. W ostatnich latach (2016 – 2019) w lecznicy uruchomiono Oddział Okulistyczny (13 łóżek – kontrakt NFZ), Oddział Rehabilitacji Dziennej (10 miejsc – kontrakt NFZ), Zakład Opiekuńczo–Leczniczy (16 łóżek – oddział komercyjny) oraz Oddział Opieki Paliatywnej (5 łóżek – w trakcie kontraktowania).

W 2018 roku Szpital Miejski w Rudzie Śląskiej obsłużył ponad 127 tys. pacjentów, z czego 18 tys. to hospitalizacje, 43 tys. to liczba porad ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, 27 tys. to porady w ramach nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej, a 38 tys. to liczba pacjentów na Izbie Przyjęć.